Łowienie wąsaczy za pomocą kwoka znane jest w Polsce od wielu, wielu lat. Sama metoda przyszła do nas od Czechów, Ukraiców oraz Węgrów. Jednakże sumiarzy, którzy opanowali łowienie w dryfie i zrozumieli zamysł oraz istotę tej pięknej i szlachetnej metody jest tak naprawdę garstka. Swoją przygodę z kwokiem zacząłem przeszło 14 at temu. Był to czas, w którym ciężko było o spotkanie z kimkolwiek uganiającym się typowo za wąsatymi rybami. Garstka ludzi łowiących sumy na spina i rzeczną dorożkę, a o samym kwoku wiedzieli wędkarze, którzy byli naprawdę mocno zagłębieni w wędkarstwo sumowe za granicą. Miny oraz reakcja wędkarzy na brzegu widzących łowiącego sumiarza z kawałkiem dziwnego patyka w ręku i bijącego nim w taflą wodę były bezcenne. Ryby z tamtych lat także odmienne od tych, które dzisiaj mamy możliwość łowić.
Złowienie kilkunastu pięknych wąsów nie było czymś nadzwyczajnym. Sumy na naszych wodach po prostu tego nie znały. Sam osobiście miałem dni, kiedy udawało się zaliczyć komplet 15-20 ryb. Wystarczyła głębsza rynna, kawałek stojącej, głębokiej wody za rzeczną główką, dwa uderzenia kwokiem, a wierzcie mi ciężko było się zdecydować, której rybie należy podać zestaw. Nie wybrzydzały nawet z przynętami. Zdarzyło się nawet wyjąć szynkę z kanapki. Brały w zasadzie na wszystko. Bardzo często z tak wielką agresją, że łatwo było o kontuzję w stawie łokciowym, albo stratę wędziska. Jednakże wszystko co piękne kiedyś się kończy. Sumiarze przysłowiowo złapali Boga za nogi, zapominając lub zwyczajnie z niewiedzy o tym, iż nadużywanie tego instrumentu ma swoje swoje ciemne i ponure strony, o których chciałbym również wspomnieć. Kwok pod lupą Czym tak naprawdę jest to mistyczne narzędzie sumiarzy? Charakteryzując jest to podłużnego kształtu ustrojstwo z uchwytem na dłoń, mieczem w postaci długiej nogi, oraz główką (przez niektórych nazywanej prosiaczkiem), który przy odpowiednim uderzeniu o taflę wody wydobywa z siebie specyficzny dźwięk. Tworzone są w przeróżnych kształtach oraz z różnych materiałów. Od szklanych, po metalowe i najbardziej popularne - drewniane. Kształty główek jest również niezliczony wachlarz. Od wypukłych, wklęsłych przez płaskie i cięte pod różnym kątem. Do tego dochodzi różnorodność w kwestii średnic główek.
Wszystko jest kwestią tego co dany twórca lub producent miał na celu wydobyć z danego kwoka. Każdy kształt oraz średnica główki wydobywa z siebie inną tonację oraz inna falę dźwiękowa, która pokonując warstwę wody dociera do dna w różny sposób. Do tego dochodzi także siła uderzenia czy sama technika operowania instrumentem. Dlatego też, stwierdzenie że są kwoki dedykowane na różne głębokości jest dla mnie mitem. Nie łowimy sumów w Polsce na astronomicznych głębokościach. Dobry sumiarz potrafi jednym kwokiem operować na różnych głębokościach, wiedząc jak na danej miejscówce ma uderzyć, a nawet z jaką częstotliwością. To nie Rosja i gigantyczna Wołga gdzie pod nogami wędkarz potrafi mieć nawet 80m głębokości. Teraz pewnie w głowach wielu z Was tworzą się pytania? Ale dlaczego w ogóle się kwoczy? Czym ten dźwięk jest, dlaczego sumy na niego reagują? No i jak to często bywa, nie na wszystkie pytania znajdziemy odpowiedź. Twórca kwoków również jest nieznany. Pewne źródła podają Rosję, inne natomiast Węgry czy Ukrainę. Sam dźwięk ma na celu wabić sumy. Jedni twierdzą, że dźwięk przypomina odgłos innego, zerującego osobnika. Inni natomiast twierdzą, że sama, silna fala sprawia, iż sumy opuszczają swoje stanowiska przez hałas. Jeszcze inni, twierdzą że to rechot żaby w wodzie, czyli jednego z przysmaków sumów ( ta interpretacja mi najmniej pasuje ze wszystkich). Ja osobiście mam na to odmienna teorię. Sumy to bardzo terytorialne stworzenia. Mają agresywny sposób bycia oraz są niesłychanie ciekawskie. W naturalnym środowisku dorosły osobnik, nie ma w zasadzie żadnego zagrożenia. Dodatkowo mocno rozwinięte zmysły. W tym narząd, nazwany uchem wewnętrznym prawdopodobnie bardzo mocno rozwinięty u sumokształtnych. Dlatego też uważam, że kwok wydobywa z siebie pewną tonację, która wprawia go w zainteresowanie. Podobny efekt uzyskałem kilka lat wstecz szumiąc dłonią w wodzie. Sumy potrafią atakować śruby silników elektrycznych czy zdradzać swoją obecność podczas uderzenia wiosłem o taflę wody. Reasumując - wszystko co wydobywa z siebie pewien dźwięk, tonacje w jego środowisku sprawia, że ryba ta zaczyna się uaktywniać. Niemniej zawsze byłem ciekawy jak kilkadziesiąt lat temu, pewien wędkarz siedzący nad brzegiem dziewiczej wędkarsko wody stwierdził, że można sumy wabić dźwiękiem. Jakie zdarzenie w jego wędkarskiej kariery sprawiło, żeby wziąć kawałek drewna i wystrugać ten legendarny przedmiot? Chciałbym go bardzo poznać. Śmiało można stwierdzić, że był ojcem wszystkich sumiarzy.
To wyjątkowo skuteczna broń na wodzie, gdzie ryba nigdy nie miała z tym żadnej styczności. Dlatego też wspomniałem o destrukcyjnym działaniu kwoka nad wieloma wodami. Nie jest dzisiaj żadną tajemnicą jak wiele gatunków ryb szybko się uczy pewnych schematów, które prawdopodobnie kojarzą z zagrożeniem. Sumy to znakomity przykład na to, jak ryba potrafi kojarzyć pewne fakty z czymś złym. Przy nadmiernym korzystaniu z kwoka i dużej presji sumiarzy na danym akwenie ryby potrafią przestawać na niego reagować, a nawet uciekają ze swoich legowisk. Podobny efekt mogli zaobserwować trollingowcy, mający kilka lat wstecz znakomite efekty na woblery z grzechotką. Innym przykładem ich znakomitej pamięci jest brak kontaktu sumem, widząc ich nawet kilkadziesiąt dziennie na ekranie echosondy. Ryby wychodzą, pokazują się, jednakże w żadnym stopniu nie są zainteresowane naszym zestawem. Czasami można odnieść wrażenie, jakby specjalnie go omijały. Są nawet zdania o tym, że sumy potrafią poznawać zestawy końcowe przy połowach stacjonarnych, więc i łowieniu w dryfie. Zanim pobiorą przynętę w bardzo skrupulatny sposób szukają swoimi długimi wąsami metalowych elementów naszych zbrojeń. Tak też powstały haki i kotwice powlekane gumową otuliną w konceptach A-STATIC Po tylu latach na wodzie śmiem twierdzić, że ryby może głosu nie mają, ale mają swój rozum. Technika łowienia Głównym zadaniem wędkarza, jest dryfowanie jednostką pływająca nad potencjalnymi stanowiskami ryb, trzymając zestaw z przynęta tuż obok burty na odpowiedniej głębokości. Z. Reguły jest to środek toni wodnej. Niezastąpionym narzędziem przy tej metodzie połowu będzie oczywiście echosonda. Dzięki niej jesteśmy w stanie nie tylko badać głębokość i charakter łowiska, jak również precyzyjnie podawać przynętę rybie. I na tym przede wszystkim polega sztuka łowienia za pomocą kwoka. Na pracy z sumem. To nie jest tylko bezsensowne walenie kawałkiem drewna w wodę.
To interpretowanie zachowań ryb,a każda ryba zupełnie inaczej się zachowuje. Dlatego na łowiskach z ogromną presją, łowienie sumów w dryfie wymaga wielkiego doświadczenia oraz wiedzy jak podać przynętę oraz jak się zachować podczas pobierania przynęty, a robią to na masę sposobów. Wydawać by się mogło, że sum widzący naszą przynętę, wjedzie w nią jak rozjuszony byk zostawiający na swej drodze same zniszczenia. Nic bardziej mylnego. Ponad dwumetrowy sum, potrafi ogołocić nasz hak z rosówek, pozostawiając na twarzy nie doświadczonego wędkarza kwaśną i zdziwioną minę. Wędziska, które idealnie zdadzą egzamin przy łowieniu w dryfie nie mogą przekraczać 240cm, a i to jest nadto. Osobiście używam wędzisk od długości 170-190cm i ciężarze wyrzutowym 50-150gr. Dzięki tej długości mamy możliwość precyzyjnej pracy oraz kontroli nad sumem w trakcie siłowych holi. Kołowrotki stałoszpulowe w rozmiarze 5000-6000 lub specjalnie przystosowane do tego multiplikatory, powinny mieć nawinięte plecionki o grubości od 0.35 do 0.60mm. Tutaj średnica jest oczywiście na dużych widełkach i każdy sumiarz dobrać ja powinien do warunków jakie spotyka na swoich łowiskach. Im woda głębsza i szybsza, tym mniejszej średnicy plecionki powinniśmy używać lub zwiększać masę obciążenia na swoim zestawie. Zasada jest odwrotna przy łowiskach o minimalnym uciągu lub płytkiej wodzie. Chodzi oczywiście o opór jaki plecionka napotyka w naszym łowisku. Jest to niezmiernie ważny element, aby przynęta nie uciekała ze stożka echosondy. Nawiązując do samych przynęt. Tutaj nie ma w zasadzie żadnych ograniczeń. Od legendarnych Clonk Teaserów dopalonych rosówkami, po żywe i martwe ryby, małże, kalmary, a nawet organy lub części zwierząt z pobliskiego sklepu mięsnego. Najważniejsze to wpasować się danego dnia w to co sumy chcą pobierać, a co najważniejsze podawać odpowiednio i często z chirurgiczną dokładnością nasz zestaw.