Pierwszy miesiąc sezonu sandaczowego już za nami – czas więc na małe podsumowanie.
Biorąc pod uwagę chłodny maj i informacje od wielu wędkarzy o przesuniętym tarle, a co za tym idzie dużym prawdopodobieństwie, że na otwarcie sezonu sandacze mogą być jeszcze na gniazdach, postawiłem ten dzień spędzić na malutkiej wodzie. Niewielka żwirownia o średniej głębokości, która pozbawiona jest kamienistych blatów, to idealne miejsce na łowienie sandaczy z dala od ich gniazd.
Na miejscu pojawiłem się o świcie, choć już od lat pożegnałem się z teorią, że sandacze to ryby biorące tylko rano i wieczorem. Na wielu zbiornikach to właśnie środek dnia przy ostrej lampie, jest najlepszym okresem na brania.
Pierwsze godziny spędziliśmy na poznawaniu jeziorka. Dno wyglądało przepięknie i idealnych sandaczowych miejsc nie brakowało. Otwarta woda jednak nie dawała żadnych brań i zmuszeni do kombinowania, zaczęliśmy obławiać najostrzejsze spady przy brzegach. Przynęty opadały na 50 cm wody, a pod lekkim podbiciu spadały aż na 2-3 metry głębokości. Tam doczekaliśmy się pierwszego brania, a potem wielu kolejnych.
Niektóre z naszych ryb były lekko ciemne, ale wykluczone że w takich miejscach miały swoje gniazda. Musiały tam żerować na drobnicy, choć rzeczywiście tarło skończyło się niedawno.
Biorąc to pod uwagę zupełnie odpuściłem myśl o łowieniu na wielkich zbiornikach. Skupiłem się na małych, nowych dla mnie, leśnych jeziorkach. To właśnie na jednym z nich znalazłem moje kolejne ryby. Najpierw piękne branie na jednym z płaskich blatów, a potem przepiękny sandacz na okoniówkę, który krył się pomiędzy zatopionymi palami.
Fale upałów i odwiedzający mnie goście przyczyniły się do tego, że o sandaczach zapomniałem na jakiś czas i skupiłem się na szczupakach, okoniach i boleniach, przy okazji obserwując to co dzieje się na moich wodach oraz w mediach społecznościowych.
Wiem, że na niektórych zbiornikach czerwiec był dobrym miesiącem, ale często to właśnie dopiero lipiec zaczyna obdarowywać wędkarzy najciekawszymi rybami. O ile planów na ten czas mam sporo, zupełnie nie związanych z sandaczami, to nie zapominam o nich na dobre i już niedługo ruszam spróbować swoich sił po raz kolejny.
Powodzenia i połamania
Ace