Cześć!
W zeszłomiesięcznym ARTYKULE – poruszałem temat Wad i Zalet dużych przynęt oraz obiecałem, że w tym miesiącu powtórzę to, ale skupiając się na znacznie mniejszych wabikach.
Zacznę od tego, że nie szukamy tutaj jednogłośnego zwycięzcy sporu między zwolennikami dużych i małych przynęt. Prawdę mówiąc uważam, że nigdy go nie znajdziemy :) Każde z tych podejść ma swoje wady oraz zalety i aby je konkretniej określić powstały właśnie te artykuły.
ZALETY MAŁYCH PRZYNĘT:
CENA – Czy to z racji charakteru łowiska – które regularnie zabiera nam nasze przynęty - niewielkiego stażu, lub po prostu chęci kombinowania – wędkarstwo to również niestety dosyć regularne wizyty w sklepie. Zazwyczaj – choć nie zawsze – im mniejsze przynęty, im mniej materiałów na nie poświęcono, tym ich cena jest niższa, a to bardzo ułatwia nam kombinowanie i szukanie nowych killerów. W niektórych wypadkach warto jest mieć 5 gorszych/mniejszych/tańszych, ale za to różnych przynęt, niż jedną naprawdę dobrą.
UNIWERSALNOŚĆ – Jest to chyba najważniejsza cecha niewielkich przynęt, która wpływa na ich tak wielką popularność. Nasze szanse na złowienie „czegokolwiek” znacznie wzrastają kiedy używamy takiego sprzętu. Nie tylko łatwiej jest skusić w ten sposób niewielkie, a dające już frajdę drapieżniki, to jeszcze rośnie liczba potencjalnych gatunków, które możemy w ten sposób złowić.
WYGODA – Jest to cecha o znacznie mniejszym znaczeniu niż poprzednia, ale jednak warta podkreślenia. Drobne przynęty, ich zbrojenia i wszelkie potrzebne do takiego wędkowania akcesoria są mniejsze, lżejsze i wygodniejsze w przenoszeniu niż sprzęt bardzo gruby. Czasami wystarczy niewielki podbieraczek, jedna wędka i małe pudełeczko przynęt w kieszeni by naprawdę fajnie się bawić.
PRECYZJA – Mniejszymi przynętami jesteśmy w stanie dokładniej i ciszej obławiać bardzo trudne technicznie miejsca. Drobną przynętą łatwiej jest przemknąć pomiędzy liśćmi, czy gałęziami, a jak wiecie doskonale, często – im trudniejsze miejsce, tym większa szansa na branie.
POCZĄTEK PASJI – Kiedy zabieramy nad wodę kogoś w kim chcemy zaszczepić wędkarstwo – żonę, dziewczynę, dzieci, kumpli – nie dawajmy im do ręki ciężkiego castingu do 200 gramów, kotleta z wielkimi kotwicami i nie każmy im rzucać 12 godzin czekając na jedno branie. Małe przynęty i lekki sprzęt – jak już wspominałem wyżej – najtaniej i najszybciej dadzą branie chociaż niewielkiej ryby, a nawet taka potrafi każdego zamienić w pełnego pasji wędkarza.
KIEDY STOSOWAĆ MAŁE PRZYNĘTY:
GDY NIC NIE BIERZE – O ile nadal uważam, że na wybredne, duże szczupaki to wielkie przynęty są kluczem do sukcesu, o tyle przy mniejszych rybach i innych gatunkach sprawa ma się już nieco inaczej. Nawet największe okonie i sandacze potrafią lubować w małych ofiarach. Pilnując swoich miejscówek, lub patrolując powoli okolice, wybierają sobie najciekawsze smaczki. My – jako wędkarze musimy takie sytuacje wykorzystać w pełni i to właśnie niewielkie, dobrze poprowadzone przynęty mogą być wtedy najskuteczniejsze.
LATEM – Okres letni to wysokie temperatury wody, mała ilość tlenu i wszechobecna drobnica. Od tego również są wyjątki – ale zazwyczaj to właśnie latem schodzimy nieco z rozmiarami naszych przynęt w myśl zasady match the hatch – czyli dopasowania się przynętą do pokarmu na którym obecnie najczęściej żerują drapieżniki. Nie tylko wizualnie – imitacje uklei w trakcie jej tarła, czy raka podczas wylinki – ale właśnie również rozmiarowo powinniśmy dopasować się do tego, czego latem w naszych wodach jest najwięcej.
GDY CELUJEMY W RÓŻNE GATUNKI – Im bardziej uniwersalnie chcemy łowić, tym nasza przynęta powinna być mniejsza. Z odpowiednio dobranymi wabikami np: na dużej rzece możemy spodziewać się brania niewielkiego suma, szczupaka, sandacza, okonia, bolenia, jazia, klenia czy nawet dużej wzdręgi.
GDY SZUKAMY SWOICH KILLERÓW – Czy to z racji początku naszej przygody z wędkarstwem, ograniczonego budżetu, czy zmiany jeziora – w sytuacji kiedy nie wiemy jeszcze jakie przynęty, modele i kolory sprawdzają się najlepiej – warto zacząć od niewielkich przynęt.
WADY MAŁYCH PRZYNĘT:
WYTRZYMAŁOŚĆ– Z racji swoich rozmiarów, małe przynęty są bardzo delikatne. Czasami wystarczy źle nabić je na główkę jiggową, przygnieść pokrywką pudełka, lub mieć dosłownie jeden kontakt z drapieżnikiem i z daną przynętą będziemy musieli się pożegnać.
ZBROJENIE – Im mniejsza przynęta – tym mniejszy hak, a im mniejszy hak – tym trudniej zaciąć i wyholować rybę, szczególnie tą większą. Tak w dużym uproszczeniu wygląda sprawa zbrojenia niewielkich przynęt, ale… już całkiem niedługo w formie filmu oraz bloga – zdradzę Wam pewien patent na bardzo fajne i znacznie skuteczniejsze zbrojenie małych przynęt.
NIECHCIANE PRZYŁOWY – O ile zawsze fajniej jest złowić „cokolwiek” niż wrócić do domu o kiju, to jednak nie chcemy (a przynajmniej mam nadzieję, że nie chcecie :)) łowić regularnie niewielkich szczupaków, niewymiarowych okonków, czy innych drobnych, delikatnych drapieżników, a te niestety wybitnie lubują w naszych, małych przynętach.
DŁUGIE HOLE – Małe przynęty to zazwyczaj delikatne wędzisko, niewielki kołowrotek, cienka plecionka. Technologia idzie cały czas do przodu i obecnie nawet takie wędziska sprawnie radzą sobie z fajnymi rybami, mimo wszystko jednak przy naprawdę dużych okazach takie hole wydłużają się niebezpiecznie. Dodając do tego problemy z pozostałym sprzętem – brak wielkiego podbieraka, odpowiednio długich szczypiec, czy maty – całość może się niestety skończyć tragicznie dla naszej zdobyczy.
PODSUMOWANIE
Każdy z Was wybiera sobie jedną z wędkarskich dróg. Dla jednych najważniejsze są prawdziwe okazy i ciężki sprzęt, inni wolą bawić się ze średniakami na lekko. Niektórzy zrobią wszystko by rybom nie stała się najmniejsza krzywda – gumowane siatki, mata, odpowiednie szczypce, krótkie hole – a cześć z Was pewnie czasem będzie miała ochotę zabrać jakąś rybę do domu.
Ja absolutnie nie chcę Was popchnąć w żadnym kierunku – to Wy musicie wybrać tę drogę, która najbardziej Wam pasuje i który z tych sposobów da Wam największą radochę. Jednak o wadach, zaletach i przeznaczeniu danego sprzętu musicie pamiętać i to zanim mocno daną drogą ruszycie. Nie chcecie przecież ani próbować przebiec maratonu w woderach, ani zabrać wykałaczek, na walkę z podwodnymi potworami.
Bez względu na to co wybierzecie – powodzenia i połamania!
Ace