Czerwcowa zasiadka
Zazwyczaj swoje kilkudniowe zasiadki karpiowe rozpoczynam wczesną wiosną, jednak w tym roku sytuacja wyglądała nieco inaczej. Praktycznie od początku sezonu musiałam cieszyć się jedynie krótkimi, jednodniowymi wyjazdami nad wodę. Wszystko zmieniło się dopiero kilka dni temu – w końcu pojechałam na zaplanowaną ponad rok wcześniej zasiadkę nad pewne kaszubskie jezioro.
Przed moją zasiadką na tym samym stanowisku siedzieli moi koledzy – podczas kilku dni udało im się złowić kilka wspaniałych ryb, dla mnie był to bardzo dobry znak. Byłam wtedy spokojna, ponieważ zawsze mam obawy, kiedy na danym stanowisku od dłuższego czasu nic nie zostało złowione.
W końcu nadszedł czas na mnie i zawitałam nad brzegiem tej urokliwej wody.
Przepiękna pogoda dopisywała, ryby spławiały się jak szalone – czy można wyobrazić sobie piękniejszy widok po przyjeździe nad wodę? Oczywiście, że nie.
Wytypowanie miejscówek
Z racji tego, że łowiłam już w tym miejscu w przeszłości znałam dosyć dobrze te stanowisko. Wytypowałam sobie 2 miejsca, które przed przystąpieniem do łowienia dywanowo zanęciłam z pontonu. Do nęcenia użyłam sporą ilość pelletu w różnym rozmiarze, całe i pokruszone kulki oraz mój ulubiony ekstrakt z prażonych orzechów. Uwierzcie, zapach tego ekstraktu jest 1000 razy lepszy od zapachu niejednego, drogiego masła orzechowego dla ludzi. Po wpadnięciu do wody w błyskawicznym tempie robi chmurę zapachową i wizualną przez co w bardzo szybkim czasie wabi karpie.
Wywózka
Później postanowiłam wywieźć za pomocą mojej nowej łódki zdalnie sterowanej; jedną wędkę pod trzciny – notorycznie spławiały się tam karpie, a co więcej kolega, który siedział przede mną miał sporo brań właśnie z tej płytszej okolicy.
Drugą wędkę wywiozłam na głębszą, kilku metrową wodę.
Pierwsze branie pojawiło się już następnego dnia o poranku – nieduży karpik skusił się na słodką kulkę podaną niedaleko trzcin. Z głębszej partii wód niestety zamiast karpi brały leszcze – postanowiłam więc zmienić przynętę na dużą 24mm kulkę – leszczowe brania ustały, ale stała ona cicho jak zaczarowana.
Brania z płytszej wody były w miarę regularne, co więcej z tamtej części udało się złowić same karpie, a jedynym przyłowem był olbrzymi, ponad 50cm lin! Przyznam szczerze, że mój wcześniejszy rekord tego gatunku wynosił niecałe 50cm, tak więc pomimo tego, że był to przyłów to nieco się ucieszyłam.
Czasem warto coś zmienić.
Wędka z 24mm kulką cały czas leżała jak zaczarowana. Z racji tego, że coraz bardziej zbliżał się koniec zasiadki postanowiłam totalnie zmienić taktykę i miejsce – i tak nic się nie działo, więc nic nie stało na przeszkodzie, aby trochę pokombinować. Słodkie kulki zmieniłam na śmierdzące o smaki tuńczyka, a zestaw wywiozłam na nieco płytszą wodę. Miejsce bardzo obficie obsypałam 2mm i 6mm pelletem o tym samym smaku, co przynęta na włosie. Przyznam szczerze była to bardzo dobra zmiana – ostatniej nocy zasiadki udało mi się jeszcze złowić 2 piękne karpie, które sprawiły mi sporo radości.
Już odliczam dni do kolejnej zasiadki, na którą wybieram się jutro. Mam nadzieję, że ryby także dopiszą jak ostatnio. Warto wykorzystać piękną pogodę i spędzić ten czas nad wodą.