jak wiadomo apetyt rośnie w miarę jedzenia..tak też jest w moim przypadku ale myślę że w wielu innych również. Zaczęło się od metody jeden,drugi,trzeci i dziesiąty wyjazd,ok! czas na coś poważniejszego , urodził się pomysł wyjazdu na piękne mazury, piątek rano pakowanie godzina 10:00 wyjazd godzina 14:00 ląduje pierwszy zestaw karpiowy w wodzie, niewiele później reszta dwóch wędzisk. Po kilku pojedynczych braniach, oraz wyjęciu dwóch karasi i leszcza nastała godzina 18:30, czas na jakąś selekcję, godzina 20:30 trafia się karp 8 kilo. na sama noc zdecydowałem się pozostawić jedną wędkę z ustawionym czujnikiem na maxa jednak to i tak nic nie dało.. obudziłem się około godziny trzeciej a zestaw znajdował się już 20 metrów dalej niż go postawiłem.. trudno się domyślić co mnie ominęło :( kolejnego dnia zdążyłem się już zakumplować z sąsiadkami, których w nocy odwiedzil dziewięcio-kilowy grubasek, i tak po dłuższej rozmowie (przy rumie)😁 panowie zaproponowali mi pożyczenie czujników z centralką. powiem wam że zrobił robotę bo kolejnego dnia w podobnej godzinie na moje szyji zawyła centralka szybki bieg do wędek piękny odjazd i tak po niedługiej walce ląduje na macie piękny karp 9.800 ustanawiając moją życiówkę! wiem że dla wielu z was to pewnie żaden okaz, ale dla mnie spora dawka motywacji i potężny bakcyl.. nie mogę się doczekać aż tam wrócę w przyszłym roku! z karpiowymi sasiadami wymieniłem się numerem i jest plan pierwszej wspólnej zasiadki, życzę każdemu takich sąsiadów. pozdrawiam was Panowanie dziękuję jeszcze raz!