Już od początku stycznia miałam zaplanowany jeden z moich wędkarskich wyjazdów, a mianowicie mam tu na myśli tygodniową zasiadkę nad czeskim jeziorem – Medenice.
Od początku roku do sierpnia czas upłynął naprawdę w błyskawicznym tempie, a sama zasiadka, pomimo że trwała tydzień nie wiem, kiedy minęła.
Kilka słów o samej wodzie.
Medenice, podobnie jak Katlov od którego oddalone są około 5km należą do znanego, czeskiego wędkarza – Jakuba Vagnera.
Powierzchnia tego karpiowego łowiska wynosi 10ha, natomiast maksymalna głębokość nie przekracza 4 metrów. Znajduje się tu zaledwie 9 stanowisk, które są od siebie dosyć oddalone, co sprawia, że wędkowanie na tej wodzie jest bardzo komfortowe – nie lubię, kiedy jedno stanowisko znajduje się zbyt blisko drugiego.
W końcu na miejscu.
W końcu po bardzo długiej podróży wspólnie z Martą i Arkiem oraz Wojtkiem i Łukaszem zawitaliśmy nad tym przepięknym jeziorem. Na miejscu czekała już pozostała część ekipy, a osoby, których nie było dojechały nad wodę w niedużym odstępie czasu.
Wspólnie z Mateuszem łowiliśmy na stanowisku numer 1, dzięki czemu ominęła nas przeprawa łodzią na drugą stronę łowiska. Musieliśmy jedynie rozbić nasze obozowisko, zajęło nam to dosłownie kilka minut.
Przyznam szczerze, że po podróży (w moim przypadku rozpoczęła się ona po godzinie 5 nad ranem a skończyła po godzinie 19:00) byłam wykończona i odpuściłam sobie wywożenie zestawów, Mateusz postąpił podobnie.
Nad ranem, kiedy jeszcze spałam Mateusz zaobserwował żerujące karpie i w te właśnie miejsce zarzucił swój zestaw. Po upływie kilku minut nastąpiło pierwsze branie, które tak naprawdę wyrwało mnie z łóżka. Niestety ryba się spięła – czasem bywa i tak. Pomimo jednak tej spinki oboje byliśmy nastawieni bardzo pozytywnie, bowiem wiedzieliśmy, że w obrębie naszego stanowiska są karpie.
Kiedy emocje opadły nadeszła pora na śniadanie, które nad wodą smakuje zawsze o niebo lepiej. A po posiłku przyszła pora na dokładne sondowanie naszej miejscówki.
Wędkarze na miejscu mają do dyspozycji łódki, z której skorzystaliśmy i my.
Podłączyliśmy do niej jedynie Deepera i ruszyliśmy.
Nasze stanowisko miało naprawdę wszystko, czego tylko potrzebowaliśmy – przybrzeżne krzaki z bardzo interesującą płycizną 1,2-1,7m, kilka głębszych miejsc, a nawet udało nam się znaleźć najgłębsze, bo 4 metrowe miejsca.
Ja zdecydowałam się łowić w 3 różnych miejscówkach;
- Przybrzeżna płycina przy krzakach
- 3,4 metrowe wypłycenie
- 3 metrowy blat
Zabrałam ze sobą 3 smaki kulek, 2 śmierdzące oraz 1 słodki;
- Pacific Tuna
- Odyssey XXX
- Live System
Live Systemem atakowałam przybrzeżne krzaki, Odysseyem głębsze miejsce, natomiast najgłębsze Pacific Tuną.
Już pierwszego wieczoru podczas spotkania wszystkich karpiarzy na przeciwległym brzegu zobaczyłam, że w pewnym momencie na moim stanowisku pojawiło się zielone światło przy sygnalizatorze, chwyciłam za moją centralkę (która jak się okazało była wyłączona, a po włączeniu aż się zagotowała). Następnie w błyskawicznym tempie wskoczyłam do łódki wraz z Pawłem oraz Krzysztofem. Jak się okazało kilka minut później na końcu zestawu zameldował się mój pierwszy karp tej wyprawy.
W późniejszym czasie doławiałam regularnie karpie średniej wielkości, niektóre z nich były większe, inne mniejsze, to jednak kropkę nad przysłowiowym „i” postawił przepiękny, pełnołuski, prawie 20kg tłuścioch.
Ta ryba dała mi naprawdę popalić… Preferuje zazwyczaj hol ryby z brzegu, jednak Mateusz namówił mnie na hol z łódki (do tej pory cieszę się, że się go posłuchałam). Wiedziałam, że będzie to ryba cięższa od wszystkich pozostałych – nie mogłam jej w ogóle oderwać od dna, jednak po kilku minutach holu w końcu udało się podebrać ten przepiękny okaz.
Pojedyncza, 24mm tonąca kulka okazała się kluczem do sukcesu.
Podsumowanie.
Był to mój pierwszy raz nad Medenicami, w przeszłości miałam już przyjemność wędkować na drugiej wodzie właściciela, mam tu na myśli Katlov.
Łowisko bardzo mnie urzekło przede wszystkim silnymi, walecznymi okazami jak również przepiękną scenerią, ciszą i spokojem (myślę, że każdy pragnie tego nad wodą). Tydzień w tym miejscu minął jak sekunda.
Jestem przekonana, że jeszcze tam wrócę.