Dwie jesienne nocki

key_el _fishing Polska
key_el _fishing
21. 11. 2021

W połowie listopada miałem okazję skorzystać z długiego weekendu i strzelić szybkie dwie nocki na ulubionej małej wodzie blisko mojej działki. Niestety święto niepodległości sprawiło, że nie tylko narodowcom spadło ciśnienie na marszach ale też rybom. Nagły niż doprowadził do:
- niemal 24 godzin bez śladów aktywności żerowania,
- przymrozku oraz silnego południowego wiatru z delikatnym opadem.
Stwierdziłem "Cóż, najwyżej powrót o kiju"... wtedy jeszcze nie wiedziałem co się stanie po stabilizacji pogody.

Na miejsce przyjechałem ok. 14:00 (zanim się człowiek spakuje i trzy razy zastanowi czy ma wszystko to mijają wieki a i tak zawsze czegoś zabraknie)🤗.
Zbiornik to 3 ha wyrobisko po żwirowe z górkami od 5 i dołami do 10 metrów. Na miejscu przywitał mnie Artur, właściciel wody. Padła informacja że jesiotry gryzą jak głupie. Trudno się dziwić, temperatura spadła w końcu do akceptowalnych przez nie wartości. Pytam o karpie (dwa tygodnie wcześniej wpuścili 40 szt. w przedziale 14-22kg). W odpowiedzi usłyszałem tylko "Cisza..." Na tą informację czekałem. Ryba musi przed zimą nabrać masy żeby przeżyć, ze względu na szok po zmianie akwenu mogły nie pobierać pokarmu od razu, więc szanse na wzmożone brania były. Szybkie dwa kursy z wózkiem na stanowisko i zabieram się za sondowanie.
Na stanowisku nr.10 nie byłem pierwszy raz i znałem tamtejsze miejscówki na lato. Najlepsze były tuż po nogami. Jednak tym razem ryba siedziała nie na 5 a na 8-9 metrach. Rozstawiam poda, 3 proste zestawy helikopterowe ze slip-d rigiem podbite popkami. Do wody leci Citruz w dołek 8.5m, Ananas na 7m I Scopex Squid na 9.2m - miejscówka na konia najbardziej oddalona od brzegu. Czas na rozkładanie obozowiska... 😡 po ciemku .... bo nie dało się wcześniej wyjść z chaty nie ? 😅
No nic, przy piwku zawsze lepiej się pracuje. O 18 już się grzałem przy kuchence robiąc kolację.  Zbliżała się godzina w której zwykle ryby brały więc książka w dłoń i czekamy. Nie minęło pół godziny jak usłyszałem pierwszego pika. Opad na ananasie, wędka 6ft 2 lbs - będzie zabawa 🤩 Drugi pik i wylatuje z namiotu. Zwijam Luz i czuję delikatny opór. Nie ryba a bardziej zaczepiony kawałek drewna...  mały pinokio... szybkie uwolnienie ryby z podbieraka i wyrzucam spowrotem zestaw w to samo miejsce. Wróciłem do książki i po paru rozdziałach zasnąłem.

O 00:30 z łóżka wyrwał mnie pisk centralki. Opad na ananasie ! Wyskakuje z namiotu i dostaje pierwszy raz tej nocy w pysk... Temperatura z 5 na plusie spadła do -3, zerwał się wiatr i zacinał marznący deszcz. Idealne warunki do holowania jak sie domyślacie na delikatnym kiju. Chwytam oszronionego Dwarfa i zwijam luz. Jest konkretny opór. W końcu ! Jestem tylko ja, ubrany w kalesony i bluzę. Na końcu zestawu ryba ... normalnie sam sex pomyślałem.
W końcu się pojawił, był to Jesiotr w granicach 7-8 kg, który za nic nie chciał się bliżej ze mną poznać. W końcu kiedy już się zmęczył, wylądował w podbieraku. Głupi ja... nie rozstawiłem sobie wieczorem ani statywu, ani kołyski w razie nocnego brania. Szybko zacząłem sobie szykować stanowisko do sfotografowania gadziny....  Mobilizacja n trwała zbyt długo bo usłyszałem jak żyłka wyjeżdżą z kołowrotka na tej samej wędce, którą przed chwilą wyciągnąłem. Pomyślałem że musiałem zahaczyć nogami o żyłkę, przecież nie mógł wyskoczyć z podbieraka. Jak bardzo wtedy się myliłem.
Zanim się zorientowałem co dziad narobił, to ten zdążył już zaparkować w pobliskich korzeniach, więc nieco utrudnił sprawę. Dałem mu luz po czym wyszedł z zaczepu i wpłynął na otwartą wodę. Ponownie zaczęła się walka, po której znów trafił do podbieraka.  Nie chcąc dać mu szansy na ucieczkę wyciągnąłem pobierak nieco wyżej i zablokowałem o rodpoda. Sukces ! Nie wrócę o kiju ! Prosta sprawa, ryba w kołysce, szybka fota i do wody. Taki ch..j. Ten koleżka się chyba czegoś naszurał na dnie bo ani trochę się nie chciał uspokoić. To od niego padł drugi strzał w pysk tej nocy  z mokrego ogona, co uwiecznił aparat ...
Kiedy już gościu trochę się zmęczył leżąc na grzbiecie w kołysce pozwolił sobie zrobić foteczkę. Odkażanko i ryba do slinga na szybkie dotlenienie. Po paru minutach gad był już  na dnie z ziomeczkami na imprezie a zestaw w wodzie. Wjazd do namiotu, szybka przebierka w suche ciuchy i do spania. Tak minął pierwszy dzień i pierwsza noc nad wodą. Mokro, zimno i intensywnie.

Do rana dnia trzeciego w sumie sie nic nie wydarzyło... Pogoda od czasu drugiego brania nie zmieniła się ani trochę. Cały dzień wiało, lało, i WKU.....iało. Taki urok naszego hobby. Nie zawsze jest lato i nie zawsze biorą. Ale jak nie biorą to trzeba kombinować. Postanowiłem zatem postawić wszystkie wędki na blowback rigu z bałwankami 20+12mm na te same smaki w tych samych miejscach - dodam że byłem mocno ograniczony tego dnia przez sąsiadów na stanowisku jak chodzi o miejscówki. Na zbiorniku nie ma zakazu wypływania modelami zdalnie sterowanymi, a w pobliżu musiało usiąść trzech gadżeciarzy i wywozić swoje koszyczki feederowe... Oczywiście No offence Panowie, jak któryś mnie tu czyta. Fajnie że udało się dogadać. Wracając do taktyki. Zaraz usłyszę że jak na tę porę roku trochę dziwne podejście do łowienia. Duże kulki, w miejsca grubo podsypane przez sąsiadów...  to nie mogło się sprawdzić. Ale w sumie dlaczego nie ? Taka taktyka działała od kwietnia do końca października przy łowieniu na tej wodzie, a warto wierzyć w sprawdzone rozwiązania. Zestawy do wody I czekamy.
Tego dnia przespacerowałem się po stanowiskach i rozmawiałem z sąsiadami na tematy powszechne wśród wędkorzy/mięsiorzy.
"Biero ? Na co złapałeś ? Ten to by pozwolił zabrać rybkę a nie tylko no kill, przecia za coś płace ! W nocy pewnie przewiało dupsko co ? Hehehe, żena myśli że na robocie jestem a ja tu cyk piwerko; Heniek młotkiem go w czachę i do siaty hehehehe; Jake tam zmiany w regulaminie, pogadam z szefem, posprzątam, rybki na karmie i  nie będę się musiał stosować" Drodzy Panowie, nie na tym nasze hobby polega, szanujmy siebie nawzajem jak i właścicieli łowisk, a przedewszystkim nasze rybki, które tyle frajdy nam sprawiają.
Podłamany tymi rozmowami stwierdziłem że nie ma nikogo z kim mógł bym podjąć sensowną dyskusje na temat tej wody. W tym momencie wpadłem na Krzysztofa, zapaleńca, który dowiedział się o tej wodzie przez mojego znajomego, z czego się bardzo ucieszyłem. W końcu ktoś zaufany kto zna temat sportowego połowu ryb. Pamiętajcie że nowe znajomości to często nowe możliwości wspólnych wypadów. 😉I tak towarzyszyłem koledze Krzysztofowi do wieczora kiedy to na Feeder wyciągnął małego karpika. Pożegnałem się i lekko zawiany skierowałem swoje kroki do namiotu z myślą że dzisiaj chociaż rybę powąchałem, i położyłem się spać.

Poranek dzień trzeci, 6:00 budzi mnie walnięcie jakby wiosłem o tafle wody. Głowa po poprzednim dniu bolała bardzo ale trzeba było sprawdzić co się odwala. Spława w zestawach. No to szybka zmiana taktyki po przespanej nocce. Z powrotem slip-d z pojedynczą tonącą 16stką. Układ Ten sam : 2 zestawy na słodko, jeden śmierdziel na głębokiej "na konia" drobne pva zasypane stick mixami z pelletem i pinką. Nie zdążyłem wyrzucić drugiej wędki a pierwsza jedzie...  jesiotr na oko 2kg za płetwę...
- a to ci pech, pewnie tylko przepływał.
Wszystkie wędki szybko do wody i czekamy. 10 minut nie minęło kolejne branie znowu na ananasa. Jesiotr porównywalny do tego z pierwszej nocy ok. 7kg tylko znacznie spokojniejszy. Szybka fota i wypuszczamy dinozaura. To był mój ostatni dzień na tej wodzie dlatego też zależało mi na podbiciu wyniku i na wyłowieniu w końcu upragnionego karpia. Przy śniadaniu rola ! jedzie jak oszalały. Chwytam za kij, brak oporu. Po zwinięciu zestawu zczaiłem się że czubek haka wygięty na zewnątrz - to musiała być ładna ryba. No chyba że nie sprawdziłem haczyka przed założeniem na zestaw... 😅 Trudno, łowi się dalej. Do 11 miałem spokój więc powoli zacząłem chować graty. Krzysztof wpadł na chwilę podrzucić mi jego własny wyrób - kulki o smaku owoców leśnych. No to na hak i zobaczmy co się stanie ! Po 20 minutach odjazd. Zacięcie, siedzi.... znowu glut ale to nic, kólki przetestowane. Resztę zostawiłem sobie na grudniowe zawody bo reakcja ryb była natychmiastowa. Powrót do pierwotnego planu w najlepszym chyba momencie zasiadki. Zwijam łóżko, stolik, namiot ..  Jeb ! Wędka wyskoczyła z buttgripa i jedzie. To już musiał być karp. Walka zdecydowanie inna,  ryba robiła charakterystyczne odjazdy i pikowała w kierunku środka wody. Pod taflą wody wyglądał na ok. 4-5 kg, krótki wygarbiony lampas. Kiedy był w podbieraku, zrozumiałem że bardzo grubo się pomyliłem. Szybkie tarowanie slinga, Waga pokazuje 9.800. Przecieram oczy i wołam Krzycha z jego Waga. To samo... Nie ma opcji ! Ryba w kształcie piłki. Była już tak napchana na zimę że mogła w każdej chwili eksplodować pożywką z ostatnich dwóch tygodni. Zrobił mi dzień skubaniutki. Nie był to nastak ale, w zupełności mnie usatysfakcjonował. Przestałem myśleć o powrocie do domu i  zamiast się pakować zacząłem kręcić Pv-ki. Ostatni przerzut wszystkich zestawów i czekam. Centralka w kieszeni, to przecież usłyszę jak będzie branie nie ? 😂 Ch..ja ! W między czasie wyskoczyłem sobie do sanitariatu, zrobiłem porządki w torbie, wymieniłem baterie w centralce - bardzo ważna informacja... W końcu spojżałem na wędki, żyłka wisi luzem na citruzie. Ciary na plecach, skręcam kołowrotek i wędka wygina się w pół. Pierwsze co pomyślałem, któryś z nowych mieszkańców ! Na bank ! Konkretne odjazdy, czuć było że idzie masą ... Jaram się jak dzieciak na święta ! W końcu pod lustrem wody zauważyłem ogon Syberiana.  No nie była to ryba marzeń, a kolejny pinokio, tym razem konkretnej wagi. Z tym Panem był jeden problem, za nic nie chciał dać się podebrać. Co podchodził pod brzeg strzelał rolkę na 20-30 metrów do momentu aż nie przytrzymałem hamulca i na siłę nie wsunąłem go do podbieraka. Waga pokazała 12,5kg i prawie 130cm długości. PB jesiotra pobite jeszcze przed zimą, Super ! Ryba niestety straciła bardzo dużo energii podczas holu i na macie. Było ryzyko że nie wróci szybko do formy. Dotlenianie za ogon dużo nie pomagało, 15 minut trwała reanimacja krokodyla. Przełożyłem go do slinga i zacząłem lać wiadra wody z góry, żeby bąbelki w jak największej ilości trafiały w okolice skrzeli ryby. Po kolejnych 10ciu minutach reanimacj, utrzymywał już prawidłową pozycje w worku. Zanim go wypuściłem 30 minut odpoczywał sobie przy brzegu. Czas sprawdzić co się stało z centralką. Przy wymianie baterii wyłączyłem radyjko i zapomniałem włączyć. Jedyne co mogłem usłyszeć przy braniu to plusk wpadającego do wody rodpoda z całym rynsztunkiem. Dobrze że się nie nie stało. W tym czasie gdy Jesiotr zbierał siły do dalszego żerowania zwinąłem resztę wędek. Zapakowałem się do auta i pozostała najprzyjemniejsza chyba dla wszystkich wędkarzy część pakowania. Czyli mokre, śmierdzące rybą worki, kołyski i podbieraki. Pysznie. Nie ma nic lepszego niż zapach ryby o poranku w drodze na spotkanie biznesowe. Eu de toilet dla bogoli. Jesiotr aż się że slinga wyrywał jak go wypuszczałem więc siły odzyskał, eraz tylko zwinąć i zabezpieczyć bagno jak tylko się da i wrzucić na sam dół żeby jak najmniej rzeczy przeszło zapachem. Nie wiem jak wy, ale ja po takich krótkich zasiadkach wracam do domu bardziej wykończony niż po kilkudniowych wypadach. Nie wiem czy to kwestia intensywności wędkowania czy częstotliwości rozkładania i składania sprzętu. A u was jan to jest?
Dobra skoro cały sprzęt był już w aucie to nie pozostało mi nic jak pożegnać się z właścicielami oraz Krzyśkiem, który został jeszcze na dwie nocki. Arturowi podesłałem zdjęcia ryb a z Krzyśkiem wymieniliśmy się numerami w przypadku braku towarzystwa na następnych wypadach.p Jeszcze ostatnie spojżenie na zamgloną okolice i ruszyłem w drogę do domu.

Na tym zakończyłem swoją zasiadkę.
Podsumowując wpadło 7 ryb: 6 jesiotrów (3 gluty) i jedna piłka do koszykówki.
Królowały mocno dopalone smaki owocowe, głównie Ananas 16 tonąca i 10 popek. Do wody przez dwa dni wsypałem ok 1.2 kg stick mixu, 0.5l pinki i 0.5kg peletu plus ok 4kg zanęty wsypanej przez sąsiadów z modeli RC w okolice moich zestawów. Wynik jak na tę porę roku, myślę że dobry. Mając na uwadze to jak delikatne były brania, dobranie odpowiedniego zestawu końcowego miało tu kluczową rolę w prawidłowym wpinaniu się ryb. W tym roku jeszcze wrócę na zawody zamykające sezon a jak pogoda pozwoli to może i w okolicach przerwy świątecznej wyskoczę na szybką nockę. Pamiętajcie że sezon dla nas karpiarzy trwa tak długo jak długo woda nie pokrywa się lodem. Dlatego życzę wam udanych wypadów i grubych karpii jeszcze w tym roku.

Jest to mój pierwszy wpis jaki stworzyłem więc proszę o wyrozumiałość. Nie jestem humanistą i teksty mogą być źle skonstruowane leksykalnie. Mam jednak nadzieję że przyjemnie się mnie czyta i znajdzie się grono osób, które doceni fakt że chce się podzielić moimi przeżyciami i historiami z nad wody. Czekam na Wasze opinie ! Do zobaczenia Fishsterzy !

Full article is accessible for registered users only

Full article is accessible for registered users only

Fishsurfing logo
Fishsurfing
The world of fishing
1.1M+
pobrań
Ocena 
4,7
Ribbon
Za darmo