Czy tylko mi wędkarstwo karpiowe w naszym kraju kojarzy się z łowieniem w jeziorach? Nie wiem
dlaczego, ale od dawna właśnie taki obraz mam w swojej głowie i niech tak zostanie! Kiedy wiosną
tego roku, wspólnie z Arkiem planowaliśmy kolejny wypad, nikt z nas nie spodziewał się, że
skończymy na kilku jeziorach w północnej części naszego kraju...
Cztery pory roku
Właśnie taką pogodę mieliśmy tym razem. No dobra, śniegu może nie było, ale przymrozki do minus
kilku stopni skutecznie uświadamiały nas, że wiosna w tym roku jest ekstremalnie zimna. Czytając
ten tekst zapewne możecie się opalać bądź obserwować słońce za oknem. Ale prawda jest taka, że
mieliśmy najzimniejszy maj od wielu lat, a my łowiliśmy w kwietniu. Na początku, nasza wyprawa
miała odbyć się na dwóch jeziorach, ale finalnie stanęło na kilku. Chcieliśmy zrobić coś nowego,
pokazać, jak fajnie i w szybkim czasie można przemieszczać się po łowiskach i skutecznie łowić
karpie! Tak jak wcześniej wspomniałem, pogoda była zwariowana, dokładnie tak samo jak ludzie,
którzy próbowali w tym czasie łowić karpie. Czy udało nam się czy też nie, dowiecie się z filmu na
moim kanale, który będzie bądź już jest dostępny na Youtube. Jak przygotować się na taki wyjazd?
Podejście na wszystko
Czyli tak jest jak dwóch facetów jedzie w nieznane, pozwólcie, iż nie wymienię nazw łowisk ani wag
ryb, które przyszło nam złowić. Skupimy się na taktyce i podejściu do każdej wody indywidualnie.
Dzięki temu, będziecie mogli odzwierciedlić to co zrobiliśmy na swoich akwenach. Jadąc w taką trasę
serio nie może nam niczego zabraknąć, nawet jedzenia, ponieważ w tym czasie (covid-19) zdobycie
jedzenia nie było takie proste. Zaczęliśmy od kalkulacji, mimo wszystko nie zrezygnowaliśmy z
selektywnych przynęt i nasz kaliber przestrzału był spory. Nigdy nie wiemy co nam może się przydać,
dlatego postanowiliśmy zabrać sporo towaru. Oprócz kulek, postawiliśmy na stick mix z Max Carp i
drobne pellety The great. Zmieszanie jednego i drugiego przyniosło dobre wyniki, ale same nęcenie
miejscówek odbywało się na różne sposoby. Nie mogło zabraknąć ziarna, które o tej porze roku
może narobić słusznej zadymy.
Taktyka
Na pierwszym przystanku postanowiliśmy sprawdzić, gdzie ryby mogą być, oraz co najważniejsze
gdzie będą żerować. Małe jezioro nadawało się do tego idealnie i już po kilku godzinach byliśmy nad
miejscówkami, które wydawały się obiecujące. Woda z tego co pamiętam wahała się pomiędzy 10-11
stopni co dawało nam wiele do myślenia. Postanowiliśmy łowić punktowo, jednak w koło rozsypać
sam drobny pellet, aby pobudzić ryby i dać im wyraźny sygnał, gdzie znajduje się karpiowe żarcie.
Niestety minusem drobnego łowienia są leszcze, które skutecznie potrafią nauczyć pokory a nawet
zmęczyć człowieka. Tak było i tym razem, jednak przed drugą nocką trzeba było podjąć poważną
decyzję. Przeważnie w miejscach gdzie są leszcze, prędzej czy później powinien zagościć karp. Mimo
wszystko zmieniliśmy miejsce i to okazało się strzałem w dychę, bo udało nam się wyjąć przepiękną
rybę, po bardzo ciężkiej walce w podwodnych drzewach. Najważniejszy był fakt, iż był to zestaw
położony bardzo blisko trzciny, na płytkiej wodzie, która po chwili schodziła na kilka metrów
głębokości. Nie na każdej wodzie mogliśmy pochwalić się braniami z płytkiej wody, a sytuacja
zmieniała się diametralnie.
Przyzwyczajenia
Kiedy znaleźliśmy się na kolejnej wodzie mieliśmy do wyboru płytkie miejscówki albo te najgłębsze.
Pomimo faktu, iż wcześniej łowiliśmy z płytkiego, nasze doświadczenie wzięło górę i łowiliśmy w
miejscach, gdzie głównie łowi się ryby. Czasem po prostu trzeba mieć “karpiowego” nosa. Co dla
niektórych może być dość ciężkie na samym początku swojej kariery karpiarza. Jednak z czasem,
można to wypracować. Oprócz tego z pomocą przychodzi nam już wyżej wspomniany Youtube, bądź
opisy łowisk na BookingFish, gdzie możemy zasięgnąć języka u miejscowych, bądź opiekunów.
Reakcja
Z dnia na dzień, pogoda przypominała letnią, a co za tym idzie temperatura wody była cieplejsza.
Słońce nie tylko wpłynęło korzystnie na karpie, ale i na nas. O wiele przyjemniej jest rozkładać po raz
enty namiot, bez zamarzniętych rąk. W końcu trafiliśmy nad wodę, gdzie temperatura wody
powiedziała nam dwa słowa “pełne żarcie”! Przed tarłem ryby potrafią się porządnie nabić i pokazać
co potrafią. Nie zapomnę tych nocek, gdzie strzał za strzałem budził nas z namiotu i kazał biec do
wędek. Zauważyliśmy podłużny pas trzcinowiska a w nim delikatny ruch i już wiedzieliśmy, gdzie
polecą nasze zestawy. Była to dla nas bardzo istotna wskazówka, ponieważ wcześniej nie widzieliśmy
takich oznak żerowania czy przebywania ryb. Automatycznie zwiększyliśmy porcję, która lądowała na
zestaw i były chwile, gdzie leszcze pokazywały swoją ciemną stronę mocy i nie dawały spokoju. Całe
szczęście jak tylko pokazały się tam karpie, wypierały je z zanęconego miejsca i mieliśmy ręce pełne
roboty. Wyjechały całkiem przyzwoite ryby, a ich zwariowane hole na otwartej wodzie czy trzcinach
to bajka! Wszystko mamy nagrane! Najważniejsze było jednak to, że kolejny raz wstrzeliliśmy się z
taktyką pomimo krótkiego czasu nad wodą! Ledwo się rozkręciliśmy a już przyszło nam zmieniać
miejscówkę. Pamiętacie wcześniej wspomniane różne rozmiary przynęt? W końcu się przydały i
można było bardziej selektywnie podejść do tematu, co pozwoliło nam uniknąć brań wielu leszczy.
Muł
Myślę, że warto tu wspomnieć o mule i namułku, który towarzyszył nam na większości jezior, które
odwiedziliśmy. Zawsze jak przyjdzie mi łowić w tego typu miejscach, staram się łowić wyłącznie na
kulki tonące. Oprócz sytuacji, gdzie muł jest serio bardzo duży i do tego bardzo śmierdzący. Jednak
głęboko wierzę w to, że na takich zbiornikach ryby są przyzwyczajone do pobierania dużego pokarmu
i warunki są takie a nie inne. Nie jest to typowa wanna z zerowym pokarmem na dnie, a przeważnie
głębokie jeziora z bardzo urozmaiconym dnem.
Czego szukam
Najczęściej wszelkich uskoków dna i ciepłej wody w zatokach, która podpowie mi gdzie mogą być
karpie za dnia. Jednak jak życie pokazało często stereotypy mogą być łamane z różnych powodów. A
co za tym idzie możemy “blankować” jeśli nie odpalimy trybu myślenia. Warto wtedy szukać błędów
w swoim łowieniu, nie tylko w ciśnieniu czy zmianie pogody. Dlatego tak ważna jest obserwacja i
szukanie ryb. Właśnie dlatego powtarzam to bardzo często i zawsze będę powtarzał. Jedna wędka
powinna szukać, bo może okazać się tak, że w końcu znajdziecie! A wtedy oby Wam tylko starczyło
towaru do sypania.
Polskie jeziora
Mają w sobie to coś! Za każdym razem i to nie ważne czy jest to jezioro komercyjne, czy też dzikie.
Czuję ten klimat i oczami wyobraźni przenoszę się w podwodny świat. Co pozwala mi w przybliżeniu
zlokalizować ryby, na które poluję. Staram się przerwać ich trasę i zatrzymać w miejscu nęcenia.
Niestety nie każda woda działa tak samo. Dlatego musimy się przygotować na fakt, iż w nocy
możemy mieć tylko jedno branie typowego jeziorowego samotnika, ale może to być prawdziwy
potwór i to nie tylko ze względu na wagę.