Po ostatnim filmie dosłownie zasypaliście mnie pytaniami o sposób w jaki łowiłem klenie. Nadal się uczę i jeszcze masa pracy przede mną, ale chętnie pomogę jak mogę!
Takim łowieniem zaraził mnie oczywiście Kacper Górecki. Nie tylko zaszczepił bakcyla na chlebkowe klenie, ale jeszcze bardzo pomógł w ogarnięciu podstaw. Samo wędkowanie nie jest nadzwyczaj trudne, ale bez podstawowej wiedzy i odrobiny umiejętności na pewno wrócimy do domu o przysłowiowym kiju.
Musimy zapomnieć o klasycznym spławiku – tu niezbędny jest Stick – który odpowiednio zachowa się podczas spływania zestawu i nie da się wciągnąć pod wodę przy dużych przeciążeniach i wielkim kawałku chleba na haku.
Pozostałe elementy są już bardziej klasyczne. Oliwka, która stanowi 60-70% obciążenia głównego, hamowana i ustabilizowana przez kilka średniej wielkości śrucin, a tuż przed przyponem jedno obciążenie sygnalizujące.
Hak musi być spory, choć nie można tu przesadzać z jego wielkością i wagą. Zależy nam by chleb, lub jakakolwiek inna użyta przez nas przynęta zachowywała się w wodzie jak najbardziej naturalnie.
Odpuszczamy również stosowanie klasycznych zanęt, lub ciężkiego ziarna. Podnęcamy nasze miejsce przez kilka minut niewielkimi garstkami rozmoczonego chleba – tego samego, który potem wyląduje na naszym haku. Zanętę podajemy w taki sposób by nurt porwał ją w wybrane przez nas miejsce, a potem tą samą trasą podajemy nasz zestaw.
Kluczowe – szczególnie o tej porze roku – jest prowadzenie naszej przynęty tuż przy samym dnie. Wiąże się to oczywiście z zaczepami i większą ilością pracy, ale czasami wystarczy nawet kilkanaście centymetrów różnicy gruntu byśmy mieli te brania, lub by nie było ich wcale.
Zestaw opuszczamy wraz z nurtem lekko przytrzymując szpulę, by całość zachowywała się jak najbardziej naturalnie zarazem powstrzymując nadmiar żyłki przed zluzowaniem się na powierzchni. Brania wyglądają bardzo różnie, choć zazwyczaj są pewne. Równie pewnie i szybko musimy zareagować my podczas zacięcia, bo bardzo łatwo jest je spóźnić.
To jak wygląda hol zależne jest już od wielu czynników – trudności łowiska, wielkości ryby, naszego sprzętu i doświadczenia. Czasami z rybą walczymy stojąc w miejscu, a czasami musimy do niej zbiec by uniknąć jej wejścia w zaczepy. Tu również przydaje się podbierak na długiej sztycy – często im trudniejsze miejsce, tym większa szansa na rybę!
W późniejszym okresie rzeki nieco bardziej zarastają, a między roślinnością pojawiają się płocie, krąpie, drobne jazie i klenie. Łowienie nadal jest niesamowicie przyjemne i można wędkować w ten sposób cały rok, ale to właśnie teraz mamy okazję złowić prawdziwego potwora.
Powodzenia i połamania
Ace