Witajcie, tym razem na nocą zasiadke dojechałem w sobotę do moich znajomych którzy już siedzieli na miejscu od piątku. Z piątku na sobotę nic się nie działo jedna jedyna ryba została złapana na koszyk a na haczyku była skórka od chleba. Połakomił się na nią klen fajnych rozmiarów 40cm, wziął Ok godziny 18 i potem cisza na chleb, białe, pinki, czerwone. Stwierdziłem ze przyjadę w sobotę i pokaże jak się łowi. Dojechałem do nich Ok godziny 15 rozstawiłem sprzęt, zanete miałem już gotowa dzień wcześniej smak bananowo-ananasowy. Załadowałem nią łódkę i zacząłem sprawdzać dno. Srednia głębokość to jakieś 3 metry ale zdarzały się doły po 5 metrów. Znalazłem w miare wypłaszczone miejsce wysypałem zanete i zarzuciłem w to miejsce. Na pierwszej wędce na haczyku białe robaki na drugiej czerwone. Zmrok zapadał a tu zero bran nawet lekkiego drgania, co jest ale u znajomych to samo cisza. W końcu Ok godziny 21:40 branie, szyczytuwka zaczęła się charakterystycznie poruszać. Zaciąłem jest ryba po chwili była już w siatce okazało się ze to 40 cm leszcz skusił się na czerwonego. Ok pomyślałem sobie ze teraz się zacznie, niestety była to jedyna ryba w nocy, porażka totalna. Ok godziny 8 rano JesZcze kolega wyjął małego leszczyka 20 cm. Mieliśmy się zbierać o godzinie 10 wiec złożyłem feeder o 9 i tak nic się nie działo i wyjąłem sobie spinning może coś na to weźmie, szczególnie ze drapieżnik „chodził”. Godzina rzucania i nic jedynie 2 zerwane przynęty hehe. No nic spakowaliśmy sie i wróciliśmy do domu, ale na pewno wrócę w tamto miejsce mimo ze nic nie brało tylko woda musi się ocieplić myśle ze to był powód braku aktywności ryb. Pozdrawiam i życzę połamania.
Full article is accessible for registered users only